
Od dłuższego czasu przyglądam się poczynaniom Gold Pandy, który moją uwagą przykuł w połowie zeszłego roku znakomitym singlem Miyamae z moim IPodowym evergreenem Back Home. Na Lucky Shiner Panda poszedł wyznaczonym wcześniej szlakiem i zaserwował zestaw 14tu kompozycji, w których posługując się językiem współczesnej elektroniki, umiejętnie flirtuje z silnie zabarwionym orientalnymi smakami popem (artysta przed długi czas mieszkał w Japonii a po powrocie do Londynu podjął studia na wydziale orientalistyki, co tłumaczyć może jego fascynacje dalekim wschodem).

To co najbardziej urzekło mnie na Lucky Shiner to bezpretensjonalne, pejzażowe melodie i pulsujące, motoryczne rytmy przynoszące odprężenie i przywołujące na myśl dokonania takich twórców jak Jose Padilla, Super Funk czy Nightamres On Wax. Mimo że Lucky Shiner nie jest w żadnej mierze albumem odkrywczym ani przełomowym i nie znajdziemy tu trików producenckich czy rozwiązań harmonicznych których nie słyszelibyśmy już wcześniej, to jednak gorąco polecam go ze względu na cudowny lekki nastrój i urzekające melodie, przenoszące nas dekadę wstecz, do czasów kiedy wszystko było bardziej!
sentymentalny cziken
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz