Postanowiłem przełamać swoją blogową zamułkę! Poza tym obiecałem grohowi posty i teraz nie mogę się wykręcić. No to zaczynamy od świeżej zajawki:
Gaslamp Killer, didżej (głównie) i producent z LA. Nie będę dużo pisał, każdy może sobie go zgooglować. Po krótce: mocno chora głowa grająca same poryte rzeczy "ranging from the late 60's Psychedelic to the freshest new Hip Hop". Wczoraj jego najświeższy set z Barcelony sprzedał mi Sebol i jestem pod wrażeniem. Granie takiej muzyki i robienie takiego show? Wow. Technicznie nie ma tam żadnej maestrii, ale wszystko trzyma się kupy a GLK wywijający swoją fryzurą i pokrzykujący co chwilę coś do publiczności jest mocno zjawiskowy :) Zapytany o przepis na swoje mixy odpowiedział:
"AS MANY GENRES AND TRACKS AS POSSIBLE IN THE ONE MIX"
Tutaj za to można się dokładnie przyjrzeć jak się kręci loczkami do dubstepów:
Magazyn NME tak określa GLK:
"He's what happened when Mala from DMZ mated with Hacksaw Jim Duggan and Mixmaster Mike. He utilises his silly hair by moshing round the stage to mash-up mixes of Jimi Hendrix's 'Fire'."
Jak sami widzicie - jest hype. Jeśli wzbudziłem Wasze zainteresowanie to możecie: 1. Zapoznać się z całkiem sporą częścią Sonarowego seta słuchając audycji Mary Anne Hobbs TUTAJ (dodatkowo bardzo przyjemne sety od Jokera i Martyna zwanego Martijnem ;)). 2. Przeryć całego Brainfeedera, gdzie GLK z resztą ekipy (m.in. Flying Lotus, Ras G czy Samiyam) robią bardzo dziwne rzeczy. 3. Obejrzeć jak GLK gubi loki i równocześnie posłuchać lecącego w tle jego najbardziej znanego numeru "Kobwebs". 4. Nie wiem po co zacząłem tą wyliczankę, utknąłem całkiem szybko.
Zacząłem od świetnego, świeżutkiego numeru "Mrs. International" starych wyjadaczy Method Mana & Redmana z gościnnym udziałem Ericka Sermona, który umilał mi dzisiejszy, parny dzień w pracy.
Wiadomo - lato w mieście, Powyższa fotka sprzed pół godziny z zalanego wodą warszawskiego placu Zbawiciela. (btw zachęcam wszystkich do odwiedzenia tutejszej knajpy - Plan B, która o każdej porze okaże się gościnna)
Wróćmy jednak do minionego weekendu. Miałem okazję spędzić go we Wrocławiu. Najpierw mocno zakrapiane spotkanie artystów wytwórni Funky Mamas and Papas: Przaśnika & Sonar Soula. Muzyczne dysputy prawie do ósmej rano nad Odrą:
Weekend dopełniła zagrana przeze mnie z Filem zamknięta imprezka w niesamowitym wnętrzu Browaru Mieszczańskiego. (Najlepszego dla Gorzałów!)
Na koniec przypadkowe spotkanie z Horym z ekipy Pompon (zajrzyjcie na ich nieprzeciętną stronę pompon.net) w Kamforze. Za to lubię nasze wycieczki. Niespodziewane spotkania i nowe znajomości. Wrocław po raz kolejny sprawił na mnie duże wrażenie. Szkoda, że tak rzadko tam bywam, z chęcią bym to zmienił.
Klubów na świecie są tysiące, miliony. Stworzyć dobry klub nie jest proste, a doprowadzić do statusu miejsca kultowego udaje się (na szczęście) wyjątkowo rzadko. Recepty oczywiście nie ma, elementów układanki jest zbyt wiele. Kultowe miejsca jednak istnieją i jednym z nich jest nowojorska, punkowa knajpa CBGB, która ma status Home of Underground Rock (since 1973) .
Domyślam się, że nie wszyscy z Was lubią ostre gitarowe granie, a tym bardziej nie zaglądacie dość często na nowojorski Lower East Side.
Możecie jednak nie ruszając się z miejsca zajrzeć do niesamowitego wnętrza miejsca, które oficjalnie opisuje się (sic!) tak:
I was the birth place of punk. I was where rock n roll belongs... a small dirty, beer soaked, dark pit of a club with the best stage sound in the city. My walls were held together by years of layers of flyers and stickers. My uneven wood floors were caked with dried up booze, blood, sweat, and who knows what else.
Brzmi imponująco, zatem zapraszam do wyjątkowej, trójwymiarowej podróży po klubie pod tym linkiem. Zrobiła ona na mnie duże wrażenie. Na pierwszy rzut oka widać, że trochę się tam działo...
Powyższa ulotka dobrze oddaje klimat tego miejsca. Niestety na koniec mam smutna wiadomość, gdyż lokał został zamknięty w październiku 2006 roku. Jednak jesli Wam wciąż mało to możecie zobaczyć fragmenty starych koncertów na ich majspejsie (ach ten XXI wiek).
Walki z nową stroną ciąg dalszy, na razie nadal podomatic. Jakby jakiś koder flashowiec był chętny trochę pokodować pro bono to proszę o kontakt ;) Tymczasem...
JuNouCast #4 od DJ'a WeeKida. Glitch-hopowa bomba, set miesiąca itp itd ;) Sprawdźcie to!
"Punktem wyjścia do nagrania mixu była szalejąca za oceanem i nie tylko scena new beats, glitch hopu czy jak kto woli ją nazywać. Dodatkowo miało być ciężko. Są więc sławy jak Flying Lotus, Harmonic 313 czy Dabrye. Na traklistę gładko wślizgnęli się też zawodnicy z trochę innej beczki. Mowa o francuskich rzeźnikach Mr. Oizo i SebastiAn. W dwóch odsłonach pojawia się także jeden z moich faworytów ostatnich miesięcy, pochodzący z Japonii, bezlitosny Riow Arai. Nie mogło zabraknąć jednego z moich ulubionych kawałków z półki intrumental hip-hopowych czyli "Boxcuter Emporium pt. 2" autorstwa Sixtoo. Set zamyka The Glitch Mob z bangerem, przy którym nie da się spokojnie siedzieć. Jeśli przy nim siedzisz to nie wiem co mam Ci powiedzieć."
1. Flying Lotus - $tunt$ 2. Kid606 - Loose Noose 3. Mr. Oizo - Miaaaw 4. Harmonic 303 - Cyclotron 5. Dabrye - Smoking the Edge 6. Yvat - Casual Nexus 7. Robot Kotch - Death Star Droid 8. Robot Kotch vs Cerebral Vortex - Vortex Cookies (Flako Instrumental) 9. Riow Arai - Side Swipe 10. Dimlite - Advanced Communication 11. Flying Lotus - Spicy Sammich 12. Riow Arai - Criminal Groove 13. Sixtoo - Boxcutter Emporium pt. 2 14. edIT - The Game Is Not Over 15. SebastiAn - H.A.L. 16. edIT - Go Yubari 17. Nalepa - Monday (The Glitch Mob Remix)
Kolejne siedem cali wyprodukowane zostało przez wrocławski duet producencki PRZASNIK. Jest to ich już drugi wosk w naszym labelu i liczymy ponownie na gorące przyjęcie.
Oto jak En2ak i Bontone opisują świeżo wydane produkcje:
Pod postacią „Louisiana Boppin” przedstawiamy Wam wariacje na temat archaicznej muzyki tanecznej - tej z epoki, gdy fonografia jeszcze raczkowała, a muzyka rozrywkowa służyła rozrywce, a nie biznesowi. Kawałek oddawać ma ducha zadymionych knajp French Quarter czarnego Nowego Orleanu, libertyńskiej Louisiany, ale także wielkiej swingowej fali końca lat trzydziestych dwudziestego wieku. Wśród źródeł samplingu znaleźli się Gene Krupa, Kenny Clarke & His 52nd Street Boys, Modern Jazz Quartet, czy nawet Nat „King” Cole. Każdy z nich gra pięknie pod dyktando przaśnikowej perkusji, którą uzupełnia kilka hiphopowych brejków, a także pan Krime swoim funkowym klawiszem i ostrym cut-em.
„Vessel Marriners” z kolei to opowieść o rozśpiewanych węgierskich(!) marynarzach z czasów, gdy słowo „jazz” zdążyło już pojawić się na „indeksie” za Żelazną Kurtyną. Trochę tu kombinujemy, mącimy, zmieniamy kurs rozkołysanej łajby. Wypływamy na szerokie wody, urozmaicając Wam ten osobliwy chór składający się z rozpitego majtka, mata i bosmana, żywiołowym afrobeatem. Dorzucimy do tego jeszcze rhodes z latynoskim pianinem i odtąd już nie ucichnie ta melodia, choćby nawet połknął naszą łódkę wygłodniały kaszalot.
Voodeux to dwójka szaleńców Tanner Ross & James Watts chłopaki wydali właśnie swój pierwszy album "The Paranormal" sama nazwa mi się spodobała a video promocyjne do albumu tylko podkręciło moją ciekawość. Panowie tworzą koszmarny house i techno w dobrym tego słowa znaczeniu, taki Halloween na vinylu ;). Zobaczcie sami ich promocyjne video.
PS. Zachęcam do przesłuchania albumu i oczywiście dajcie znać czy naprawdę tak straszą ;p. Pozdr JonkPer
Teraz zmieniamy klimat. Zazwyczaj klip jest świetnym tłem do muzy, najlepiej jeśli się doskonale uzupełniają, ale czasem jest tak, że obraz wychodzi zdecydowanie na przód. Zobaczcie niesamowitą animację do kawałka N.A.S.A. - A Volta (feat. Sizzla, Amanda Blank, & Lovefoxxx)
Skoro jesteśmy już przy niesamowitych efektach to zobaczmy coś bliższego mainstreamowi: Białas The Alchemist w numerze 'Smile' z udziałem Maxwella i szalonego Twista'y
Przyznacie, że zrobili trochę ujęć, a Twista ma niezłe skillsy :)
Na koniec, dla rozluźnienia, teledysk, który pokazuje, że bez ustawiania planu, scenografii czy też charakteryzacji można na ekranie pobawić się słowem Naledge - Star Struck (feat. Rus Soul), a produkcja, co należy podkeślić, SA-RA
Miłego oglądania!
/groh
SUPLEMENT: nie mogłem powstrzymać się przed wrzuceniem pewnych raperów z Miami, którym wolałbym nie podpadać, więc napiszę, że są ZAJEBIŚCI! szczególnie ten gość w żółtej koszulce na samym końcu.
Zaległych postów część dalsza ;) Ostatni długi weekend spędziłem przy granicy białorusko ukraińsko polskiej nad jeziorkiem białe które ma klimat totalnie nadmorski. Pełno knajpek, białych(niektórzy biorą sobie nazwę jeziora za bardzo do serca) kozaczków i salonów gier gdzie pobiłem wszystkie możliwe rekordy świata. Poniżej kilka pomysłów na spędzenie niezapomnianych chwil ... ;p
1. Można obcować z naturą
2. Można zostać pogromcą duchów
3. Można być nawet na helu
Ponad to bardzo polecam zapiekanki na rynku we Włodawie zapijane bączkiem Lubelskiego(dla tych co nad morzem była też oranżada za 60gr). Pozdrawiam Jonkper
PS. Zostałem mistrzem parkietu w klubie Colorado gdzie muzycznym szlagierem był utwór nieznanego mi zespołu z chwytliwie brzmiącym refrenem "Ciało do ciała mały do ust!!!" Polecam ;p
Kilku z nas lubi koszykówkę, a jeśli dobry kosz to oczywiście NBA.
Finały się skończyły, niesmak pozostał...
W każdym razie znalazłem dobrą reklamówkę, która kończy serię kukiełkowej sagii Lebron vs. Kobe:
Teraz czekamy gdzie wyląduje Polish Hammer.
Nie zapominajmy o wrześniowych Mistrzostwach Europy w Polsce, gdzie między innymi pojedynek Gortat vs. Turkoglu (planuje tam być!). Do zobaczenia na boiskach i parkietach!
Armand Van Helden dj i producent urodził się w Bostonie. Van Helden zaczął przygodę z muzyką w wieku 13 lat, kiedy kupił swój pierwszy automat perkusyjny. Jego pierwszy singiel „Stay On My Mind (1992r)” pod pseudonimem Deep Creed może nie zrobił wielkiego szumu, ale jak dla mnie dobry old school deep house. Nie minęło dużo czasu, a Armand atakuje podziemną scenę House już pod pseudonim AVH numerem "Witch Doctor". Ciężki hipnotyczny bit plus vocal stwarza mu dużą szansę na zaistnienie na scenie klubowej.
Mr Van Helden zaczyna się rozkręcać - robi remixy utworów dla New Order, Deep Forest, Dee Lite i Faithless. Ale przełomem jest remix dla Tori Amos - Professional Widow (1995r), prawdziwa bomba parkietowa, do tej pory widnieje mojej set liście. W roku 1996 AVH wypuszcza swój pierwszy album "Old School Junkies" (dzięki Krzywemu miałem przyjemność go po raz pierwszy usłyszeć). Znalazły się na nim klasyki takie jak „The Funk Phenomena”, „Work Me Goddamit” czy „Allright”. Ten album zmienił dużo w mojej głowie, świetne traki, jaram się nimi do dziś.
Rok później pojawia się nowy singiel "Ultrafunkula", który zamiata parkiety klubowe i staje się hitem. Armand nie spoczywa na laurach i 1999 roku wypuszcza swój drugi album "2 Future 4 U". Pamiętam do dziś, jak z moim przyjacielem Krzywym byliśmy w 3-mieście i przypadkowo w empiku zauważyliśmy ten album. Słuchaliśmy go chyba non stop przez 2-tygodnie, moim zdaniem był to przełom w karierze. A że każdy track na tej płycie jest po prostu wypasiony to chyba nie muszę pisać! Atmosferyczny „Mother Earth feat Tekitha from Wu-Tang Clan”, "Psychic Bounty Killaz Pt .2 feat Dj Sneak" następna petarda, już nie wspomnę o „U Don't Know Me” i „Flowerz” i moim ulubionym „Summertime”. Ten album to naprawę kawał dobrej roboty Mr Armanda, po prostu szacun za to co zrobił dla muzyki House.
W roku 2000 zostaje wydany nowy album "Killing Puritans". Słychać już zmianę w stylu. Dosyć znany z TV numer „Koochy” jakoś nie trafia w moje upodobanie, jedynie "Full Moon feat Common" zachowuje stary styl i wydaje mi się, że był to jedyny dobry numer na tej płycie.
Nagle urywa się słuch o AVH. Tworzone są reedycje jego starych numerów, aż w końcu zaskakuje świat i wypuszcza na świat singiel „Hear My Name”. Totalnie odmienny styl muzyczny niż prezentował parę lat temu. Wydaje się, że targetem jest teraźniejszość i popularyzacja progressive house'u. Myślałem, że to przypadek przy pracy, ale dobił mnie jeden z bardziej komercyjnych kawałów roku 2004 „My My My”. Kompletnie załamany poczynaniami Pana Armanda stwierdziłem, że coś musi być nie tak, nie wiem czy znudzony tymi całymi trasami po świecie, czy znudzony old school housem albo „Mo Money Mo Problems”, jak to powiedział świętej pamięci Notorious B.I.G. Albo tak się to kręci w dzisiejszych czasach albo jesteś teraźniejszy albo jesteś nikim? Chyba że jest takim Nostradamusem muzyki i przewiduje co się wydarzy ;P
[re-edit] Faktycznie tak jak zauważył "m.floyd" zapomniałem napisać o projekcie „AVH feat DIZZEE RASCAL – Bonkers” ale zrobiłem to celowo bo raczej ten kawałek nie jest kozakiem, a rewolucji nie będzie ;) Pozdr JoNkpeR
Mi przede wszystkim z pierwszą zagraniczną wyprawą do... Legolandu :) Można się tam zatracić. To tam zdobyłem swoje pierwsze Prawo jazdy!
ale Dania to nie tylko Lego i dobre piwo. Znajdzie się też coś i dla spragnionych parkietowych bangerów.
Przed Wami duet Fagget Fairys, czyli jak się określają The experimental ghetto-punk dykes (tak wiem, mam słabość do tańczących i śpiewających lasek nawet jeśli są les...) i ich największy hit 'Feed the horse'
ale żeby było też i coś dla naszych czytelniczek (tych nie-lesbijek oczywiście) to przedstawiam The Wong Boys
Zestawienie nie jest przypadkowe, bo można było ich wszystkim razem spotkać na scenie podczas rozdania (zapewne bardzo prestiżowych) Guld Awards 2009, co ewidentnie świadczy, iż mamy doczynienia z prawdziwymi duńskimi szlagierami. Oto dowód (Buszkers znów mnie będzie wyzywał za embedowanie)
Ciekawe czy my kiedys doczekamy się w Polsce klubowej muzyki na poziomie w mediach.
Od jakiegoś czasu planowałem zrobienie setu z co ciekawszymi house'owymi trakami, które wpadły mi w ręce w ostatnich miesiącach. Udało mi się dziś wreszcie do tego usiąść. Wyszedł niespełna 10-minutowy mini miks dziewięciu kawałków. Rytmika czasem się łamie, ale zawsze jest dużo basu i walących po uszach syntezatorów. Krótki, więc da się szybko przesłuchać cały. Zachęcam. Traklista w komentarzach.
O muzyce gitarowej na blogu jest raczej niewiele. Z przyjemnością obwieszczam więc, że pojawił się ostatnio świetny mix autorstwa Congorock. Klimat to głównie hardcore punk z lat 80. Znam jedynie elementarz pierwszoklasisty tego gatunku - Dead Kennedys, Fugazi, Bad Brains i niewiele więcej. Tym bardziej fajnie się słucha. Warto dodać, że całość została zmiksowana dla podcastu sygnowanego przez jedną z moich ulubionych wytwórni ostatnimi czasy - Fool's Gold. Ich nazywa się Foolcast i mają na razie dwa miksy.
KLIKNIJ TU, żeby ściągnąć Foolcast 002 Congorock "The Furius Years".
W niedzielę wybory do Parlamentu Europejskiego. Jeśli ktoś ma czas i ochotę, niech głosuje na ulubioną gębę z ulubionej partii. Nie moja sprawa. Jedyną rzeczą, która ujęła mnie w trakcie nie specjalnie ekscytującej kampanii wyborczej, są spoty Polskiej Partii Pracy. Bynajmniej nie zamierzam na nich głosować, bo to banda konkretnych radykałów. Ale prostota, bezkompromisowość i siła ekspresji nie pozwala nie wzruszyć się pomysłowością tych klipów. Polecam.
JuNouCast #3 już w sieci! Przepraszamy za duże opóźnienie, ale jesteśmy w trakcie tworzenia niezależnej od podomatic.com strony z JuNouCastami i jest trochę problemów technicznych... Klasyk obsuwa, wiadomo. No to do słuchania! KLIKAMY TUTAJ!
"Pierwotnie zamierzeniem naszym było przedstawienie przaśnikowych inspiracji z Kraju Wschodzącego Słońca. No cóż, wyszło jak wyszło, choć Japonia jest tu nadal mocno reprezentowana.
Miejscami zagraliśmy bardziej populistycznie – vide rozchwiany „Hidden Treasure” czy auto-remix ziomów z Club Des Belugas „Hip Hip Chin Chin”. Kiedy indziej serwujemy mniej popularne melodie – np. genialny „Dokidoki”, o którego autorce, jak mam nadzieje, jeszcze wiele usłyszymy. Wałki starsze z jednej strony – energetyczny „Ghetto Stomp”, z drugiej ognista świeżość, czyli “Future Afrobeat” debiutującego projektu północy Francji – The AfroZen Orchestra. Słowem różnorodnie. Życzymy przyjemnego odbioru."
01. Kormac – Scratch Marchin’ 02. Since – Step In Paris (the Duke is jesting! Mix) 03. Star Dish - Mambo Souce (Gerardo Frisina Remix) 04. Comoesta Yaegashi – Playwood, Inc’s Commercial Song (Hase Hajimu Arizona mix) 05. Star Dish – Balkan Blue 06. Club Des Belugas – Hip Hip Chin Chin (Maxim Illion Mix) 07. Combo Moderna – Ghetto Stomp 08. Diesler - Dopplegangland (Deela Remix, Diesler Edit) 09. Organic Audio – Kumquat Shot 10. Raw Artistic Soul feat. Wunmi – Oya O 11. Dj Graham B – Sao Paulo Skank 12. Dj Vadim – Hidden Treasure 13. Oscar Sulley – Bukom Mashine 14. Afro Zen Orchestra – Future Afrobeat 15. Laura J Martin – Dokidoki
Wybrałem się z Jonkpersonem i naszym irlandzkim szpiegiem Krzywczakiem do 3miasta. Tam trafiliśmy pod spoockie skrzydła naszego człowieka Simca! (znasz jego bloga?). [PIONA BRO!]
Pogoda była zacna i mogliśmy się delektować się słońcem
Gwoździem wyjazdu była jednak Hospitality Night w gdańskiej stoczni (niesamowita miejscówka). Choć nie przepadam za "spędami" (omijam polskie festiwale poza Audioriver) to drum'n'bassowa śmietanka z Hospital Records przekonała mnie do wydaniu 40 ziko. Na scenie za gramofonami m.in. Danny Byrd, duet Cyantific oraz High Contrast.
Dla mnie jednak największe wrażenie zrobił Dynamite MC oraz zwariowani ludzie na balandze.Dawno nie widziałem tak żywiołowej publiczności. Zawsze za centrum drummów w Polsce uważałem Łódź, ale po rozmowach ze znajomymi z 3miasta tytuł posta wydaje się być uzasadniony...
Znalazłem kilka filmików z rzeczonej biby, które w malutkim stopniu pokazują zwariowaną atmosferę, która ewidentnie kojarzy mi się z jednym moim starym wpisem.
Wicked!
Jedyny minus to nagłośnienie, które nie było dobrze przygotowane do tak dużej sali. Ale nie będę już narzekał, było wesoło...
Oto fragment gdy Dynamite szaleje z Dannym Byrdem (jaram się 15 sekundą)
Początek setu High Contrasta:
Mistrzowskie skillsy Dynamite'a:
Przy dobrych drummach lub jungle'ach można się wyszaleć. Dowód na deser z filmowego klasyka...
JUNGLE IS MASSIVE!
/groh
PS. a do tego jeszcze Gortat w finale! Wow! Szykują się zarwane noce... BEAT L.A.! BEAT L.A.!
[edit] zapomniałem pochwalić się super gadżetem z Sopotu. Byłem zmuszony zakupić korkociąg i oto jakie cacko stało się częścią mego dobytku (w tle Mr. Przycisz)
JuNouMi Crew to kolektyw skupiający DJ-ów, producentów, wydawców i grafików, założony w 2004 r. Członkowie związani są z kilkoma niezależnymi wytwórniami płytowymi, specjalizującymi się wydawaniu płyt winylowych: hip-hopowej JuNouMi Records, funkowej Funky Mamas and Papas Recordings oraz elektronicznych Razzmatazz Records i KOH-I-NOOR Records oraz U Know Me Records.
W skład JuNouMi Crew wchodzą: Groh (DJ i wydawca), Fil (DJ), Link (DJ), Buszkers (DJ), Sonar Soul (DJ i producent), Miss Groove (DJ), Jonkpa (DJ, wydawca i producent), Yoma (DJ, grafik i producent), Szatek (DJ), Zbir (grafik), Prezes Fondue (Prezes)