No co ja mogę?
Nadszedł właśnie czas na drugi mój wpis poświęcony alkoholowi...
Niech Fil nie pisze, że tu się drugi Joe Monster robi, bo nie samą muzą się żyje.
Człowiek nie wielbłąd - pić musi!
Na szczęście nie jestem sam (ZT FOREVER!).
Jest nas wielu:
Jak ma wyglądać relaks po pracy?
Guinness to świetne piwko, pod warunkiem, że lane z kija ze świeżej (podkreślam) ŚWIEŻEJ beczki.
W Polsce tylko raz mi smakował - w irlandzkim pubie w Krakowie.
Tak wygląda moja fotka z pulpitu:
Robiona przez mego przyjaciela Krzywego w Dublinie, gdzie Guinness to chyba jedyna rzecz obok Jamesona, których w Polsce mi brakuje w biedronce. Gdy byłem tam w lutym to już na irlandzkim lotnisku stresy podróży ukoiły mi 3 pinty extra stouta.
Kryzys idzie, w sumie to do Irlandii już dawno doszedł, więc nie obraziłbym się jakby mi przenieśli fabrykę tego czarnego piwka na kujawy...
Dobra, Wasze zdrowie!
/groh
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz